Edynburg to drugie co do wielkości miasto Szkocji, a Edinburgh Waverley (krócej: Edinburgh, a jeszcze krócej: EDB) to druga co do wielkości stacja w Wielkiej Brytanii. Powstała w specjalnie do tego celu osuszonym jeziorze w centrum miasta z połączenia trzech dawnych stacji czołowych i w związku z tym nie grzeszy przejrzystością układu – jest częściowo stacją czołową, zawiera też tory przelotowe. Budynku dworca jako takiego tu nie ma, na pierwszym planie widzimy Galerię Narodową, a gmach z wieżą zegarową to dawny hotel kolejowy, obecnie niekolejowy.
Podstawowym taborem używanym w Szkocji są spalinowe zespoły trakcyjne. W Wielkiej Brytanii formalnego podziału na pociągi lokalne i dalekobieżne nie ma, zresztą zdarza się, że do pociągów jadących kilka godzin przez cały kraj, o zaledwie paru postojach, wsiadają pasażerowie by przejechać jedną stację w obrębie tego samego miasta – taryfa na to pozwala, po prostu pociąg to pociąg. Na zdjęciu zespół trakcyjny serii
158 opuszcza stację Glasgow Queen Street.
Fragment ekspozycji nowego (otwartego w 2001 r.) muzeum transportu w Glasgow, Riverside Museum. Placówka pod swoim dachem zgromadziła m.in. kilka parowozów oraz mnóstwo modeli i innych eksponatów kolejowych, ale wykorzystuje też techniki multimedialne, pozwalające oglądać prezentowany tabor na starych zdjęciach.
W rejonie Glasgow występują linie kolejowe zelektryfikowane siecią napowietrzną, co nie jest tam oczywiste. Lokalne połączenia obsługują więc 3-wagonowe jednostki zestawione z wagonu silnikowego i dwóch rozrządczych, o czterech parach drzwi w każdym wagonie, posiadające po trzy okna w ścianach czołowych. Brzmi znajomo? Powinno, ale seria
318 zasilana jest prądem przemiennym 25 kV / 50 Hz i rozwija ponad 140 km/h.
Dworzec Centralny w Glasgow to ogromna budowla z 1879 r, zabytek klasy A odnowiony w latach 1998-2005. Glasgow Central rocznie obsługuje tylu pasażerów, ilu obywateli liczy Polska i tylko nieliczne połączenia ze stolicą kraju, bowiem większość pociągów z Edynburga kończy bieg na Queen Street, drugiej stacji w centrum miasta. Oba dworce w celu ułatwienia przesiadek połączone są linią autobusową i to pomimo funkcjonowania metra w tym mieście. Stacje metra położone są zresztą na tyle blisko, że właściwie można by z nich korzystać, ale spacer z jednej stacji na drugą zajmuje ok. 7 minut, więc komunikacja miejska jest najczęściej zbędna. Mimo to pojawiają się pomysły żeby umożliwić bezpośrednie połączenia z zachodu i południa w stronę Edynburga.
Wnętrze elektrycznego zespołu trakcyjnego serii
334, obsługującego połączenia między Glasgow a Edynburgiem. Jednostki tej serii dostarczono w roku 2000; osiągają one 160 km/h, dzięki czemu cała podróż trwa ok. 70 minut (choć jest też krótsza trasa). Pociągi elektryczne między obu miastami kursują nawet co kwadrans, a podróż poza godzinami szczytu kosztuje 12,50 GBP (ok. 60 zł).
Wyjątek od reguły, że zdjęcia w tej galerii zrobiłem w Szkocji, ale pociągi przewoźnika First TransPennine Express docierają stąd m.in. do Edynburga. A to stacja Manchester Airport widziana z łącznika prowadzącego do terminali tego jednego z największych lotnisk w Wielkiej Brytanii. Ponad 300-kilometrową trasę do wspomnianego Edynburga bezpośredni pociąg pokonuje w ok. 3 godz. 40 min. stanowiąc całkiem niezłą alternatywę dla połączeń lotniczych, wymagających czasochłonnej odprawy i kontroli bezpieczeństwa. Tak więc mieszkańcy miejscowości położonych wzdłuż tej trasy mogą wsiąść do pociągu i z zaledwie jedną przesiadką dotrzeć do Dubaju, Reykjavíku, czy Las Vegas. A czy dla polskich portów lotniczych kolejowe połączenia dalekobieżne nie byłyby dobrą opcją?